4000 kilometrów, 5 godzin lotu i oto jesteśmy w stolicy Lanzarote- Arrecife, a następnie w oddalonym o 15 minut drogi Costa Tequise, które będzie dla nas bazą wypadową na kolejne dni.
Pierwszy wieczór wita nas piękną niespodzianką – w tapas barze obok naszego hotelu pan Antonio gra na harfie 😉 Prawdziwej ! Odtąd wpadamy tu niemal codziennie na pyszną, typowo kanaryjską kawę barraquito lub lampkę czerwonego winka, czyli una copa de vino tinto oraz mini-koncert harfowy 😉 Ostatniego wieczoru zabieramy tu naszych Pożyczonych Super Rodziców, czyli parę poznaną w hotelu zbyt późno, by się nimi dość nacieszyć 🙂
Drugi dzień spędzamy na grupowej, a więc autokarowej wycieczce po wyspie, czwartego samopas jedziemy autobusem nr 3 do Puerta del Carmen, szóstego zaś kierujemy się do Playa Blanca (najpierw autobus 3, potem 60). Fotograficzne owoce tych wypraw prezentują się poniżej 🙂
Bez czego Lanzarote nie byłoby Lanzarote 😉 :
😉 100 wygasłych wulkanów (fantastycznie jest być na wyspie, na której prawie każda góra jest wulkanem)
😉 Cesara Manrique -miejscowego architekta i artysty, człowieka nr 1 na Lanzarote, jeśli chodzi o zachowanie naturalnego krajobrazu wyspy oraz stworzenie cudów przyrodniczo-architektonicznych, takich jak Jameos del Aqua, Jardin de Cactus, Cueva de lo Verdes czy też Mirador del Rio
😉 białych, niskich domków z równie białymi dachami oraz zielonymi drzwiami i okiennicami
😉 Parku Narodowego Timanfaya – absolutnego skarbu przyrodniczego, gdzie co prawda większość widoków podziwia się zza szyby autokaru i tak samo robi zdjęcia, ale mimo wszystko baaaardzo warto zobaczyć z bliska zastygnięte potoki lawy, stożki wulkaniczne i wszystkie ogniste odcienie tutejszych gór – Montanas del Fuego
😉 specyficznego sposobu uprawy winorośli w regionie La Geria, z których to powstaje legendarne wino Malvasia (każdy z winnych krzewów rośnie w osobnym zagłębieniu i jest chroniony od wiatru własnym, półokrągłym murkiem)
😉 zielonego oczka – El Golfo, w czasie naszego pobytu wzbogaconego niezbyt romantycznie o koparkę 😉
😉 stromych urwisk stworzonych przez zastygłą w wodzie lawę (Los Hervideros)
😉 ponad 1400 gatunków kaktusów w Jardin de Cactus (+1 niestandardowy, 100% odporny na suszę gatunek przed wejściem)
😉 pełnych słońca miejscowości urlopowych i ich plaż :
Playa Blanca
Costa Tequise
Playa del Carmen
😉 punktu widokowego Mirador del Rio (nie zdołaliśmy niestety tam dotrzeć, więc zostawiamy go sobie na kolejny raz), a na razie podziwiamy tylko na pocztówce ;(
😉 wieczoru w tawernie lub tapas barze, w miłym towarzystwie lokalnego rumowo-miodowego trunku (ron miel) lub po prostu z lampką schłodzonej owocowej Sangrii oraz spróbowania typowo kanaryjskich przysmaków; jak ziemniaczki z sosami (papas arrugadas +mojo rojo/mojo verde), paelli, kalmarowych krążków (calamares ala Romana), kalmarów z grila (calamares ala plancha), czosnkowych krewetek (gambas al ajillo), królika (conejo al salmorejo) czy też pysznej zupy o niezbyt wyjściowej nazwie „ropa vieja” (czyli tyle co „stare ubranie”) …
A jeśli chodzi o aloes ?
Produkty z nim w roli głównej można znaleźć w wielu sklepach. Nam przydał się od razu i sprawdził znakomicie na oparzenie słoneczne – bo choć to luty i tylko 21 stopni, to grzało całkiem przyjemnie, a nawet porządnie 😉

Lanzarote
Przeniosłam się w czasie i przestrzeni. Zafundowałaś mi mini wakacje 🙂 Dziękuję!
PolubieniePolubienie
Cała przyjemność po mojej stronie 🙂 dziękuję !
PolubieniePolubienie
Pięknie:))))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
:):):)
PolubieniePolubienie
Pięknie przedstawione, Lanzarote w pigułce ze zjawiskowo pieknymi zdjęciami. Wiem co mówię bo byłam i widziałam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pięknie dziękuję i pozdrawiam! 🙂
PolubieniePolubienie